WIELOKULTUROWY I TOLERANCYJNY STÓŁ EUROPEJSKI: TWÓRCY SKAMANDRA W PORTUGALII - KRAJU UCIECZKI I WYGNANIA
W ramach projektów: RETOPEA, Warszawskie Inicjatywy Edukacyjne, WARS I SAWA, Stylowa Zawodowa przedstawiamy OBIAD CZWARTKOWY ZSG - 25.02.2021 cz.1
W 1940 roku poeta Julian Tuwim, wygnaniec (ofiara nietolerancji religijnej i ideologii totalitaryzmu faszystowskiego), jako przymusowy emigrant poznał kilkanaście zatłoczonych kafejek i barów Lizbony i Porto, poczuł klimat tego miasta i został ponoć zaproszony na obiad przez Mariano Olegario.
CZY TO PRAWDA? Nie wiemy, ale na pewno na gościnnym stole portugalskiego poety pojawiłaby się typowa dla lipcowych smaków Portugalii zupa pomidorowa z ziemniakami i kuminem - Sopa de tomate, być może również Gaspacho, a na pewno Cenoura com Sumo de Limao (smażona marchewka z czosnkiem i sokiem z cytryny) oraz ukochane Ovos Verdes, czyli smażone jajka faszerowane natką pietruszki lub lubianej przez Portugalczyków… kolendry! Brzmi ciekawie?
Julian Tuwim, znany ze swego upodobania do warzyw, na pewno byłby zadowolony, widząc tak skomponowane menu, prosto z warzyw „na straganie” w dniu targowym Porto.
Oczywiście gotowaliśmy, inspirując się książką Bartka Kieżunia „Portugalia do zjedzenia”, tekstami Tuwima oraz własną wyobraźnią, która jest synkretyczna i wielokulturowa.
Analizując niezwykłą podróż naszego poety, odnosiliśmy się do kontekstu historyczno-kulturowego, zgodnie z ideą projektów RETOPEA i WIE „Warszawa stolicą pojednania”.
1. Jak Julian Tuwim znalazł się w Portugalii? Czego o holocauście uczą nas muzea?
W trakcie zajęć wykorzystaliśmy materiały bazowe do projektu RETOPEA, aby lepiej zrozumieć, czym był holocaust i jakie były jego konsekwencje w odniesieniu do znanych postaci świata kultury. Analiza materiału przybliżyła nam kontekst nie tylko historyczny, lecz także sytuacyjny i prywatny w odniesieniu do wszystkich, których spotkały prześladowania religijne. A gdybyśmy to byli my? Przecież świat jest lustrem, odbija w sobie wszystkie doświadczenia. „(…) Żydowskie muzea konfrontują się z tymi antysemickimi stereotypami i konfliktami z przeszłości oraz wyjaśniają ich genezę i mechanizmy. Przedstawiają one wysoce negatywne konsekwencje nietolerancji religijnej, nacjonalizmu i rasizmu. Dając lekcję historii, walczą z uprzedzeniami, promują tolerancję i otwierają ludzi na różnorodność kulturową.”
Clipping (źródło RETOPEA):
„Instalacja w holu głównym Centrum Pamięci o Holokauście Żydów Macedonii upamiętnia ofiary Holocaustu w Macedonii. Jednocześnie stanowi ona ostrzeżenie dla przyszłych pokoleń. Składa się ze stalowych form rzeźbiarskich przypominających wyciągnięte ręce i ramiona. „Trzymają” one ramy obrazów ze zdjęciami Żydów macedońskich deportowanych do obozu zagłady w Treblince i zamordowanych. Niektóre klatki są puste, co świadczy o tym, że było wśród nich wielu, którzy są nam nieznani. Niektóre zawierają lustra, dzięki którym zwiedzający mogą zobaczyć siebie samych.
Kontekst:
Wykluczenie i dyskryminacja. Żydowskie muzea konfrontują się ze stereotypami i wyjaśniają mechanizmy wykluczenia i dyskryminacji.
Muzea żydowskie w Europie przedstawiają perspektywę mniejszości, która przez wieki była traktowana jako gorsza w społeczeństwie chrześcijańskim. Chociaż Żydzi byli często tolerowani, ich obecność była zazwyczaj zagrożona. Krążyły różne stereotypy i uprzedzenia, które ukazywały Żydów w negatywnym świetle. Byli oni narażeni na wykluczenie i dyskryminację, które czasami prowadziły do prześladowań i przemocy. W XX wieku większość europejskich Żydów zginęła w czasie Holokaustu, co było konsekwencją nienawiści rasowej, która rozwinęła się w wyniku wcześniejszych wydarzeń. Żydowskie muzea konfrontują się z tymi antysemickimi stereotypami i konfliktami z przeszłości oraz wyjaśniają ich genezę i mechanizmy. Przedstawiają one wysoce negatywne konsekwencje nietolerancji religijnej, nacjonalizmu i rasizmu. Dając lekcję historii, walczą z uprzedzeniami, promują tolerancję i otwierają ludzi na różnorodność kulturową (…).”
Instalacja w holu głównym Centrum Pamięci O Holokauście Żydów Macedonii
autor zdjęć: Tamara Sztyma
2.Poeta na wygnaniu
„Antoś! — pisze Tuwim do Antoniego Słonimskiego - A pamiętasz, jakeśmy w Bordeaux do portugalskiego konsula poszli?…”
Podstawowe fakty związane z ucieczką Juliana Tuwima w trakcie inwazji armii niemieckiej we wrześniu 1939 roku są znane, to wyjazd przez Zaleszczyki do Rumunii, stamtąd do Włoch, następnie do Paryża, przybycie do Arcachon w maju 1940, wreszcie pobyt w Bordeaux i odjazd do Portugalii w czerwcu, na koniec dotarcie do Brazylii w sierpniu 1940 roku.
W swoich wspomnieniach oraz w korespondencji Tuwim poświęca dużo miejsca przybyciu i pobytowi w Portugalii. Julian Tuwim otrzymał wizę tranzytową do Portugalii 14 czerwca 1940 roku, podobnie jak jego żona Stefania oraz Antoni i Janina Słonimscy.
Julian Tuwim dotarł bowiem na ten kraniec Europy, do miejsca, w którym „skończyła się droga”, przez Bordeaux i Hiszpanię jako uciekinier. Ta wędrówka miała znamiona panicznej ucieczki przed Niemcami, którzy mogli – po Francji – szybko zagarnąć kolejne kraje. Tuwim i Słonimski należeli do kategorii gości niepożądanych: polscy Żydzi, którzy z pewnością nie mogli wrócić do kraju rodzinnego, nie mogli też wyjechać do zamorskiego państwa ze sfabrykowanymi wizami, nie mieli opłaconej podróży do żadnego miejsca na Ziemi. Niestety, w czasie wojennym ten kraj nie okazał się gościnny, gdyż Stefania i Julian Tuwimowie trafili do obozu internowanych Villar Formoso. Władze portugalskie postanowiły umieścić uchodźców w ściśle oznaczonych miejscach w miastach i kurortach letniskowych północnej Portugalii. Pomimo pięknego krajobrazu i oszałamiających targowisk warzywnych, Tuwim nie miał możliwości w pełni rozkoszować się urokami Portugalii, bowiem ograniczona swoboda poruszania oraz wątłe środki finansowe uniemożliwiały zachwyty typowe dla turystów.
3. Kawa w Porto
Dopiero dzięki interwencji zaprzyjaźnionych osób zostali uwolnieni, lecz nie całkiem wolni. Jednak pomoc kilku życzliwych przyjaciół pozwoliła małżonkom pojechać do Porto, a stamtąd szlak wędrówki prowadził do Lizbony. Julian Tuwim nakreśla swą sytuację wygnania w liście wysłanym do Antoniego Słonimskiego:
„My siedzimy tu od 26 VI [1940], właściwie internowani, gdyż nie wolno nam ruszyć się z Porto. O otrzymaniu jakiejkolwiek wizy nie ma mowy. […] Nawet do Lizbony nie puszczają. Porto ładne, ale strasznie hałaśliwe. Piekielny żar. Świetna kawa i papierosy. Ale – „to ma starczyć”?
Rola turysty zwiedzającego atrakcje pięknego i kolorowego miasta nie była więc dana Tuwimowi, zwłaszcza ze względu na ograniczone środki finansowe. Jedynie używki, takie jak tytoń, czarna herbata i kawa stały się substytutem "normalnego" życia, ale było to pocieszenie niewielkie – w porównaniu z codzienną niepewnością, bezradnością i lękiem o przyszłość, o którym przeczytamy w liście do siostry - Ireny Tuwim. Pisarze-emigranci, szczególnie wyczuleni na kwestie wartości, dotkliwie odczuwali kryzys ładu europejskiego i kultury europejskiej zagrożonej przez nazizm, przez histeryczny i pełen pychy najazd nowego barbarzyństwa.
Lizbona jednak zainteresowała Tuwimów, bowiem przyciągała artystycznymi kafejkami, tawernami z doskonałymi owocami morza, sklepikami ze starociami i aromatyczną kawą. Tuwimowie uwielbiali bowiem kawę, a portugalska słynie ze swej jakości od wieków. Na pewno Tuwimowie odwiedzili Mercado da Ribeira, działającą od XIX wieku halę targową, która dziś funkcjonuje nie tylko jako bazar spożywczy, ale i przestrzeń kulturowo-rekreacyjna, w której podaje się świeżo parzoną kawę. W pięknie zdobionej zabytkowej powierzchni zawsze można było zjeść świeże i doskonale przyrządzone owoce morza, posiedzieć z przyjaciółmi przy vinho verde albo kupić rękodzieło w jednej ze znajdujących się tu galerii, a także porozmawiać o wydarzeniach bieżących, które wówczas szczególnie nurtowały przymusowych emigrantów.
W liście Józefa Wittlina do Juliana Tuwima z Lizbony do Rio de Janeiro (28 XI 1940) dosadne określenie połączone z ironicznym konceptem najlepiej przybliża wskazaną kwestię lizbońskiego pobytu: „Co z naszą marną Europą się stanie? To już nie byk ją porwał – ale skurczybyki ją hańbią”. W listach wojennych pisarzy polskich widać chęć bycia nawzajem, podtrzymywania więzi, wspierania, ocieplania niedoli wygnania i przymusowej rozłąki. Taki ironiczny styl korespondencji przyjmuje również Julian Tuwim. Jest to jeden z mechanizmów obronnych poety.
4. Obiad poety dla poetów Skamandra - Oligario, Lechoń i Tuwim przy stole w Lizbonie - spotkanie w duchu tolerancji
Przystanek Tuwimów w Portugalii był niedługi, kilkumiesięczny. Ambasadorem nadzwyczajnym Brazylii w Lizbonie był poeta Mariano Olegario, dlatego wystarczył jeden telefon artysty z prośbą o pomoc, by zadziałała zawodowa, artystyczna solidarność i jeszcze tego samego dnia wyczekiwana wiza (tymczasowa, dająca prawo pobytu na sto osiemdziesiąt dni) za ocean się...znalazła. Pomoc poety Mariano Olegario, który pełnił w Lizbonie urząd ambasadora brazylijskiego, okazała się cenna i skuteczna, również dla Jana Lechonia. Zaopatrzeni w wizy (wygnani z „marnej Europy”) Tuwim z żoną oraz Lechoń ruszyli w podróż morską do Brazylii. Statek „Angola” odbił od nabrzeża portu w Lizbonie 21 lipca 1940 roku. Radość obu poetów z posiadanej wizy wyglądała następująco (w przekazie przyjaciela Mieczysława Lepeckiego):
„Pewnego dnia spotkałem rozpromienionego Tuwima, który oznajmił mi, że ma już wizę do Brazylii. Opowiedział przy tym, jak ją uzyskał. Oto dowiedziawszy się z prasy, że wielki poeta brazylijski, Mariano Olégario, jest nadzwyczajnym ambasadorem swego kraju w Portugalii, wysłanym z okazji obchodzonej właśnie osiemsetnej rocznicy powstania tego państwa, zwrócił się do niego telefonicznie. Ambasador sprowadził poetę natychmiast swoim samochodem i przyjął serdecznie. Jeszcze tego samego dnia sprawa wiz dla Tuwima była załatwiona.”
A potem ponoć Tuwimowie gościli na letnim obiedzie u portugalskiego poety. U nas na stole artysty pojawiły się aż dwie zupy!
Zapraszamy na ten niezwykły, portugalski obiad czwartkowy.
5. Gotujemy obiad u Mariano Oligario, czyli w roli głównej…
- Sopa de tomate oraz zupa krem z białych warzyw
- Cenoura com Sumo de Limao
- Ovos Verdes
- Deser (tort w wykonaniu konkursowym)
- Ciasteczka
Zdjęcia (autorskie) i przepisy:
Sopa de tomate - od przygotowania do podania
Zupa krem z białych warzyw z kolendrą wykonana przez Kingę Przybysz
Składniki: -2 łyżki oliwy -1 biała część pora -1 seler -3 duże korzenie pietruszki -1 spora gruszka -kalafior -3 szklanki bulionu -1 szklanki mleka kokosowego -1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej -1-2 łyżeczki czerwonego pieprzu -sól do smaku.
Przygotowanie: 1.Warzywa i gruszkę obrać i pokroić 2.Na dnie garnka rozgrzać oliwę 3.Wrzucić pora i smażyć, aż zmięknie 4.Dodać wszystkie pozostałe składniki poza pieprzem i gotować aż zmiękną 5.Zblendować na gładki krem 6.Wyłożyć do misek i posypać czerwonym pieprzem, natką pietruszki i świeżej kolendry, pestkami słonecznika.
Cenoura com Sumo de Limao
Ovos Verdes w wykonaniu Agaty Kaczorowskiej
Składniki:
- 5 jajek (4 do gotowania + 1 do panierowania)
- 2 łyżki drobno posiekanej pietruszki
- 2 łyżeczki oliwy z oliwek
- 1 łyżeczka octu winnego
- Szczypta soli
- Świeżo mielony pieprz
- 1 litr oleju roślinnego do smażenia
- 4 łyżki mąki
- 1 szklanka bułki tartej
Można zrobić sos z majonezu i ostrej papryczki piri piri.
Ułóż 4 jajka w rondelku z zimną wodą. Zagotuj wodę , i od zagotowania gotuj przez 6 minut. Po ugotowaniu wyjmij jajka z rondelka i przemyj je zimną wodą. Usuń skorupkeę z ugotowanych jajek. Delikatnie przetnij jajka na pół i wyjmij żółtka. Żółtka wymieszaj z pietruszką, oliwą z oliwek, octem winnym, solą i pieprzem. Mieszaj aż powstanie konsystencja pasty, możesz dodać więcej soli i pieprzu, jeśli chcesz.
W głębokiej patelni rozgrzej olej do ok. 170°C. Włóż pastę z żółtek z powrotem do białek. Do miseczki wsyp mąkę i obtocz w niej jajka, następnie obtocz je w rozbełtanym jajku i na koniec obtocz je w bułce tartej.
Delikatnie wkładaj jajka do rozgrzanego oleju i smaż je przez 2 minuty, aż będą złoto-brązowe. Gotowe jajka podawaj np. z majonezem i piri.
Deser (tort w wykonaniu konkursowym Agaty Kaczorowskiej)
Składniki:
Na ciasto:
- 4 jajka (w temp. pokojowej)
- 350 g ksylitolu (lub innego cukru)
- 300 ml oleju roślinnego
- 400-450 g startego buraka
- 100 g posiekanych orzechów (np. włoskich)
- 150 g drobno posiekanego ananasa
- 90 g wiórków kokosowych
- 400 g mąki (np. kokosowej)
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- Po 2 łyżeczki sody oczyszczonej i cynamonu
- Duża szczypta soli
Na krem:
- Pół kilo sera trzykrotnie mielonego
- Pół kilo jogurtu greckiego
- 200 g cukru (ksylitolu, erytrytolu lub kokosowego))
- 300 g śmietanki (/mleczka) kokosowej
- 25 g żelatyny
Przepis:
Ciasto:
Jajka zmiksować do podwojenia objętości. Powoli dodawać cukier, dalej miksując. Gdy masa jest jasna, puszysta i jasna, to znaczy że jest gotowa. Dalej miksując na wysokich obrotach, dodawać cieniutkim strumieniem olej. Startego buraka, posiekane orzechy, ananasa i wiórki kokosowe dodać do masy i delikatnie wymieszać. W osobnej misce przesiać mąkę, proszek do pieczenia, sodę, cynamon i sól, wymieszać. Przesypać do miski z burakami i delikatnie wymieszać. Formę wyłożyć papierem do pieczenia. Ja piekłam w dwóch formach o średnicy 18 cm. Włożyć do piekarnika nagrzanego do 150 stopni C i piec ok. 1h i 20 min lub do suchego patyczka.
Krem:
Śmietankę ubić. Ser, jogurt i cukier zmiksować. Żelatynę wymieszać z woda w proporcji 1:5. Część śmietanki wymieszać z żelatyną, a później wszystko (masę serowa, resztę śmietanki i żelatynę) wymieszać.
Składanie:
Oba ciasta przecięłam na dwa. Składałam w rancie. Na przemian ciasto z kremem. Teraz najlepiej włożyć to do lodówki lub zamrażarki, aż krem się ustabilizuje. Wyjąć i resztę kremu obłożyć tort. Ja zostawiłam troszkę kremu i zabarwiłam go na czerwono i różowo i dekorowałam nim tort. Najlepiej włożyć do lodówki.
Do dekoracji zrobiłam także dwa serca i kwiatki z masy cukrowej. Serca przyczepiłam do długich wykałaczek i biłam w tort. Kwiatki układałam na wierzchu.
Ciasteczka korzenne z pomarańczami i marchewką - Bolos de Cenoura
Materiał (w ramach prowadzonych w szkole projektów) przygotowało Koło Dziennikarskie, gotowały klasy 2ap i 2 dp pod kierunkiem p. Ewy Bielak i p. Aleksandry Wojciechowskiej, na podstawie wspomnianej książki "Portugalia do zjedzenia".
P.S. Trzeba dodać, że „Lokomotywa” naszego poety jest znana dzieciom w Portugalii. No cóż, podróże kształcą… a targowiska i warzywne stragany są wszędzie. Odwiedzajcie je w dzień targowy.
Dziękujemy za wspólnie spędzony (w wirtualnej przestrzeni) czas. Nauka w trakcie nauczania zdalnego jest w naszej szkole niezwykle ciekawa i... smaczna!